Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 27 grudnia 2012

Rozdział 78

* Oczami Zayn'a*
-Chodź- pociągnąłem ją za rękę do  pokoju i zacząłem namiętnie całować. Wyszliśmy na taras siadając na huśtawce. Olivia poczuła podmuch zimnego wiatru i otarła dłońmi ramiona. Widząc to mocno ją przytuliłem. Siedzieliście wtuleni w siebie, patrząc w gwiazdy
-A ta gwiazdka będzie nasza...- wskazałem gwiazdkę nad nami
-Kiedy będę w trasie popatrzę na nią i uśmiechnę się wspominając ten wieczór- dodałem
-Kocham cię
-Ja ciebie też..- delikatnie pocałowałem ją w czoło
-Wróć ze mną do Londynu- powiedziałem nieśmiało
-Uwierz mi chciałabym, ale..
-Ale co.?- przerwałem
-Szkoła...Ale po końcu roku....
-Mam czekać aż tyle miesięcy.?
-Pięć...
-No własnie, pięć...
-Ale przecież matura.. Ja nie mogę zmienić szkoły.. To jest ważne...
-Nie musisz martwic się o przyszłość, masz mnie
-Nigdy nic nie wiadomo..- powiedziała szeptem
-Popełniłem kilka błędów, ale jestem pewien, że chcę spędzić resztę życia z tobą.. tobą i kimś jeszcze.. Kimś kto będzie dla mnie ważny tak, jak ty teraz- w oczach Olivii dostrzegłem niepokój
-Chodzi o nasze dziecko- uśmiechnąłem się
-Zayn... Dlaczego dopiero teraz.? Czemu wcześniej tak się zachowywałeś.?
-Tak, wiem, że moje zachowanie hm... Zachowywałem się jak dupek. Wydawało mi się, że to Perrie jest tą jedyną, chciałem ją zatrzymać przy sobie.. Ten wypadek.. Z każdym dniem wyglądałem coraz gorzej... Kiedy się obudziła, dała mi szansę, ale jednak zakończyła ten związek. Jakoś mnie to nie zabolało, zrozumiałem, że chciałem w ten sposób zagłuszyć wyrzuty...
-A jak w ogóle ona się czuje.?
-Z każdym dniem coraz lepiej.. widzę, że ci zimno. Idziemy do środka.?
-a jasne- uniosła kąciki ust ku górze
Poszedłem do kuchni zrobić herbatę, po czym wręczyłem ją Olivii.
-Za trzy dni muszę wracać- usiadłem obok, a ona spojrzała na mnie smutnym wzrokiem
-Ale obiecuję, że ten czas będzie najwspanialszym w twoim życiu- zbliżyłem się do niej i delikatnie musnąłem jej usta.

wtorek, 25 grudnia 2012

Rozdział 77

* Oczami Zayn'a *
-Ej chłopaki, jest sprawa- wbiegłam z hukiem do domu i rzuciłem się na kanapę
-Co jest.?- spytał Tommo
-Jadę do Polski, tylko hm.. Potrzeby mi adres Olivii.
-Podam ci, ale zależy o co chodzi- zaproponowała swą pomoc Ola
-Nie jestem już z Perrie, tyle że jakoś zbytnio mnie to nie boli.. wydaje mi się...
-Podam ci, jeżeli mi coś obiecasz.
-Jasne..
-Nie zranisz jej.?
-Nie, OBIECUJĘ.- podkreśliłem
-Ok, zapisze ci na kartce, mam nadzieję, że trafisz- sięgnęła po długopis
-Dziękuję- pozwoliłem sobie ją przytulić
-Tyle jest jeden problem... Jak ty tam pojedziesz.?- wtrącił się Liam
-Nie wiem co wybrać, samolot czy samochód...
-A tak to kiedy miałbyś odlot.?
-Nie zorientowałem się jeszcze.
-To wsiadaj w samochód- Harry rzucił mi kluczyki
-Czekajcie, spakuję się- pobiegłem na górę, a po chwili siedziałem już w samochodzie
Kilkadziesiąt godzin później:
Stałem przed ogromnymi frontowymi drzwiami chcąc nacisnąć dzwonek. Po dłuższej chwil zdecydowałem się na ten ruch. Drzwi otworzyła mama Olivii i niepewnie wpuściła mnie do środka. Olivia miała niedługo się pojawić więc poszedłem prosto do jej pokoju. Usiadłem na łóżku i czekałem... Mijały kolejne godziny, a jej nadal nie było. Usłyszałem delikatnie otwierające się drzwi, w których nikt się nie pokazał. Ponownie się zamknęły. Podszedłem nic i  je otworzyłem  Ujrzałem Olivię, która chciała nacisnąć klamkę. Staliśmy  w milczeniu, błądząc wzrokiem po swoich ciałach. Złapałem ją za ramiona i mocno przytuliłem do siebie. Po policzkach zaczęły spływać jej  łzy.
-Tak bardzo za tobą tęskniłem- wyszeptałem
-Ja za tobą też- na jej twarzy pojawił się dawno nie widziany już uśmiech
-Przepraszam....- powiedziałem patrząc jej w oczy
-Wybaczam- ponowmnie się we mnie wtuliła

sobota, 22 grudnia 2012

Rozdział 76

 Kilkanaście dni później:
* Oczami Zayn'a *
Punkt szesnasta wszedłem do parku. Skręciłem w jedną z alejek, przy której czekała na mnie Perrie.
-Hej- chciałem ja pocałować, ale ona mnie odepchnęła
-Co się stało.?- spytałem zmartwiony
-Zayn, ja po prostu... Nie mogę z tobą być...
-Jak to nie możesz.?
-Wiem, niepotrzebnie dałam Ci nadzieję.. Przykro mi..
-Tak okay, ale dlaczego.?
-Nie mogę zapomnieć o tym, co zrobiłeś..
-ale wiesz przecież, że ja nie...
-Niby tak, ale nie potrafię ci tego wybaczyć, przepraszam- odwróciła się i poszła
Usiadłem na ławce, z kieszeni spodni wyjąłem paczkę papierosów.
-Nie truj się tym- obok mnie usiadła urocza brunetka
-Staram się- uśmiechnąłem się
-Co się stało.?
-Nie, nic..
-Wydaje mi się jednak..
-Naprawdę wszytko jest dobrze. A ty...
-Tak, jestem waszą fanką i nadal nie mogę uwierzyć, ze z tobą rozmawiam.
-Zachowujesz się... Hm.. Dziwnie spokojnie..
-Uwierz mi. nie jest łatwo- cicho się zaśmiała
-Mogę zdjęcie.?- z kieszeni wyciągnęła telefon
-Jasne, że tak - objąłem ja ramieniem
-Dziękuje- przytuliła mnie
-Nie ma za co, mm coś jeszcze dla ciebie- z kieszeni wyciągnąłem małe lustereczko
-Masz coś do pisania.?- spytałem
-Oczywiście- podała mi marker
Wziąłem go od niej, a na tyle lustereczka napisałem 'you are beautiful. Love you, Zayn' i wręczyłem jej.
-Dziękuję- zauważyłem, że po jej policzku spływa łza
-Ej, nie płacz...
-Ale...
-Nie płacz- przytuliłem ją
-wiesz, że właśnie teraz spełniają się moje marzenia.?
-A wiesz, że ciesze się tym razem z tobą.? -uniosłem kąciki ust ku górze- a tak w ogóle ja masz na imię.?
-Amy
-Ładne imię, tak jak ty- zarumieniła się
-Dziękuję.. wiesz co, ja muszę już iść- troszkę posmutniała
-Szkoda, mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy.
-Ja też. Mogę.?- spytała nieśmiało
-Nie, wole, abym ja to zrobił- dałem jej całusa w policzek
-Pa- pomachała mi na pożegnanie, ja odpowiedziałem tym samym
Właśnie zdałem sobie sprawę, że nie boli mnie rozstanie z Perrie. Dlaczego więc tak bardzo chciałem, aby do mnie wróciła.? Czy to były tylko wyrzuty sumienia.? Ja już chyba naprawdę nic do niej nie czuję... Ale przecież to nie mogło minąć z dnia na dzień. A może już w sylwestra.... Nie, to nie możliwe.

poniedziałek, 17 grudnia 2012

Rozdział 75

*Oczami Zayna*
-Perrie, kochanie..- dziewczyna poruszyła delikatnie głową
-Idę po lekarza, powiem, że się wybudziłaś- wybiegłem sali
-Panie doktorze, panie doktorze.!- krzyczałem przemierzając korytarz
-Co się stało panie Malik.?
-Perrie, on się wybudziła..
-Już idę- ruszyliśmy w stronę sali
Lekarz podszedł do łóżka Perrie i zbliżył się do niej. Zaczął ją dokładnie oglądać i badać. Powiedział, że jej stan trochę się poprawił, ale na pewno szybko nie wyjdzie ze szpitala. Mimo wszytko cieszyłem się, że otworzyła oczy. Postanowiłam podzielić się tą informacją z resztą.
-Tak.?- usłyszałem głos Liama w słuchawce
-Cześć-krzyknąłem uradowany- Perrie się wybudziła
-Tak.? To cudownie. Możemy ją odwiedzić.?
-Nie wiem, czy lekarz się zgodzi na tak dużo ludzi, ale jeżeli będziecie wchodzili pojedynczo.. Albo zachowywali się spokojnie.. nie to drugie odpada- uśmiechnąłem się pod nosem
-To my niedługo będziemy
-Ok- zakończyłem rozmowę
-Zaraz przyjadą chłopaki, mam nadzieję, że nie będziesz miała nic przeciwko- musnąłem jej dłoń
-Idę po coś do picia. Zaraz będę- udałem się do bufetu
Spotkałem kilka fanek, którym dałem autografy i  zrobiłem sobie z nimi zdjęcia. Kiedy ponownie wróciłem do Perrie pod sala siedzieli wszyscy poza Niallem, który był już w środku.
-Przyniosłem ci trochę owoców, no i czekoladę- mówił jednocześnie wyjmując smakołyki na stojącą przy łóżku półkę
-Ile ty tego nakupowałeś.?- zaśmiałem się
-Trochę- odpowiedział otwierając czekoladę


piątek, 14 grudnia 2012

Rozdział 74

* Oczami Zayn'a *
Zabrali Perrie na blog operacyjny.. Boję się o nią, chcę przestać o tym wszystkim myśleć, bo czuję, za zaraz sobie coś zrobię. Jeśli Perrie odejdzie, nie będzie już tego Zayn'a co kiedyś. Teraz też nim nie jestem. Nie liczy się dla mnie to, czy do mnie wróci, najważniejsze jest to,aby przeżyła.
Kilka dni późnej:
*Oczami Zayn'a*
Perrie nadal jest w śpiączce.  Jestem wrakiem człowieka. Blada twarz, sińce pod oczami, bezbarwne usta i serce rozsypane na milion kawałków. Boję się, cholernie się boję.  W mojej głowie nadal jest to wydarzenie sprzed kilku dni. Zamykam oczy, a w mojej głowie na nowo odgrywa się ten cały horror. Nadal wierzę, że to wszystko to jeden wielki koszmar, z którego niedługo się wybudzę. Ta szara rzeczywistość mnie przytłacza, każdy dzień jest taki sam. Chłopcy z dziewczynami codziennie odwiedzają Perrie, ja jestem tu non stop, wracam do domu tylko się umyć i przebrać. Od kilku dni nie śpię, boję się, że jak się obudzę jej tu nie będzie.
-To ty byłaś moim ramieniem, ty koiłaś mój ból, a teraz.... Proszę, nie zostawiaj mnie tutaj...- szeptałem, siedząc u niej przy łóżku
Czy ja tak wiele oczekuję od życia.? Ja chcę tylko tego, aby Perrie znów była przy nas, aby wybudziła się ze śpiączki.
-Panie Malik, możemy porozmawiać.?- do sali wszedł lekarz
-Oczywiście
-chodźmy do mojego gabinetu
-Wiem pan, że stan pana dziewczyny jest bardzo ciężki..
-Tak....
-Jest ona już jakiś czas w śpiączce, a jej stan w ogóle się nie polepsza... Chwilami jest nawet gorszy.. Jeżeli będzie tak nadal, niestety, ale będziemy musieli ją odpiąć od aparatury..
-Nie, nie możecie tego zrobić- wybiegłem z sali, a po moich policzkach płynęły łzy
-Perrie, lekarz powiedział mi, że jeżeli twój stan się nie poprawi odłączą cię.. rozumiesz to.? Przecież to dzięki tym wszystkim aparatom tu jeszcze jesteś, to przytrzymuje cie przy życiu.. Ja nie wyobrażam sobie, że-- z każdym następnym słowem głos łamał mi się coraz bardziej. Nagle poczułem, że Perrie delikatne poruszyła palcami.

niedziela, 9 grudnia 2012

Rozdział 73

* Oczami Zayn'a *
-Perrie, wszystko będzie dobrze, zobaczysz.. Proszę, nie zostawiaj mnie..- dławiłem się łzami
Kilka minut, które dla mnie były wiecznością. Strach i myśli  że Perrie w każdej chwili może odejść nie dawały mi spokoju.
-Jak coś ci się stanie... -głos łamał mi się z każdym słowem
Po kilku minutach wreszcie zjawiła się karetka. Chciałem do niej wsiąść, ale zostałem odsunięty. Długo stałem bez ruchu, zastanawiając się nad tym co się stało. Poinformowałem chłopaków o całym zajściu i udałem się do szpitala. Dojechałem na miejsce, przed oczami nadal miałem ten samochód i Perrie. Podszedłem do recepcji.
-Kilkanaście minut temu przywieziono to dziewczynę, miała wypadek. Perrie Edwards. Gdzie ona jest.?
-Jesteś kimś z rodziny.?
-Nie, ale jestem jej chłopakiem, to ja wezwałem karetkę.
-Ona jest bardzo słaba
-Ale mogę ja zobaczyć.?
-Tak, sala numer 14.
-Dziękuję- odpowiedziałem i udałem się korytarzem do sali. Im bliżej byłem, tym bardziej bałem się ja zobaczyć, bałem się, że gdy ją zobaczę, gdy zobaczę ten cały ból... Serce waliło mi jak dzwon. Delikatnie otworzyłem drzwi i podszedłem do łóżka Perrie. Mój skarb leżał nieruchomo, jej twarz była strasznie zmasakrowana. Usiadłem na krzesełku i ująłem jej dłoń. Zacząłem płakać.
-Perrie, kochanie... Wszytko będzie dobrze, zobaczysz. Wiem, że ci się uda z tego wyjść, ty jesteś silna...  Wiem, że mnie słyszysz.. Wiem, że czujesz moja obecność. Wiedz, że ja cie nie nie opuszczę  że cię kocham- potarłem jej dłoń
-Przeprasza cię.. Słyszysz.? Przepraszam cię za to wszytko.. to, że tu jesteś to tylko moja wina.. Gdyby nie to, że....- przerwałem, bo na ekranie aparatu, do którego Perrie była podłączona pojawiła się ciągła kreska
-Lekarza.!- krzyknąłem
Po chwili przy Perrie stał już doktor, który kazał mi opuścić salę. Wyszedłem na korytarz i usiadłem na krześle. Moje ciało drżało, łzy płynęły po moich policzkach, a serce waliło tak mocno, że odczuwałem ból w klatce piersiowej. Bałem się, że ją stracę, że stracę najważniejszą kobietę w moim życiu.  Nie mogłem zostać przed salą ani minuty dłużej, wyszedłem na zewnątrz. Usiadłem na schodach i wyjąłem papierosa. Nawet to nie pomogło mi się uspokoić. Lekarze próbowali przywrócić akcje serca Perrie, a ja nie mogłem nic zrobić.